Przejdź do głównej zawartości

..and a happy New Year!

Nowy Rok.

Nowe wyzwania.
Nadzieje. Bolączki. Gorączki. Radości. Szybsze podskoki serca.


Jedni na pewno schudną do wymarzonego rozmiaru minus 34, aby ze wzmożonym ślinotokiem przyglądać się przez szybę cukiernianym pączkom lub czemukolwiek, co w ogóle ma kalorie i smak.

Inni zapewne zapiszą się na kurs reorganizacji szafy i po 3 lekcjach odkryją, że ich garderoba liczy zbyt wiele skarpet w groszki.

Ktoś może spakuje swoją walizkę, zostawiając wszystko, co złe, niedobre i smutne za sobą (przynajmniej do czasu turnusu powrotnego).

Może tamci państwo zamiast skakać sobie do gardeł w końcu skoczą po rozum do głowy i zawrą pakt o nieagresji. I uszanują go trochę dłużej niż do kolejnego kontaktu.

Jakiś pan może postanowi oświadczyć się tej pani i spędzi kolejne 12 miesięcy na przygotowanie swojego budżetu na ten romantyczny poryw serca (i portfela).

Ta pani może zda sobie sprawę, że była zbyt krytyczna i samolubna, wytykając mu, że zostawia niezmienne zużyte herbaciane torebki na blacie stołu. Może on to lubi i widzi w tym sens i porządek świata, a ona nie powinna ingerować zbytnio w jego zwyczaje i akceptować go takim, jakim zapatrzona miłością matka zostawiła światu. Zatem przez najbliższy rok będzie gryzła się w język za każdym razem, gdy zechce krzyknąć na niego poirytowana. A może po prostu zacznie kupować herbatę w liściach i pozbędzie się problemu...

Może taka ja w końcu nauczę się jakiegoś języka na poziomie czegoś więcej niż nikomu niepotrzebnych wulgaryzmów (niebywała to zagadka, że są one tak łatwo zapamiętywane, niezależnie od południka i równoleżnika...) albo za namową znajomych (a zwłaszcza jednego wyjątkowego uparciucha) zacznę regularnie pisać tego bloga.

Może w końcu wszyscy przestaniemy szukać wymówek i ukrytych sposobów na to, żeby się nie udało.
Może przestaniemy wszystko odkładać na jutro i najzwyczajniej zrobimy wszystko, aby marzenia w końcu przestały być tylko marzeniami, a plany zwojowania świata lub chociażby podwórka w końcu zostały skreślone z wymiętoszonej listy z dopiskiem: zrealizowane.





Komentarze

  1. Casino-Québec - Mapyro
    Mapyro of Québec: 울산광역 출장안마 Mapyro of Québec - Find your nearest casino to you. In 이천 출장마사지 fact, the map of the hotel is the 고양 출장샵 most 군포 출장샵 popular option to visit. 경산 출장마사지

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

And suddenly you know...It's time to start something new.

Kiedyś tam ktoś tam powiedział nam, że zmiany są złe. Że są be i nie przyniosą nam nic innego jak kolejny powód, by łykać ibuprofen częściej niż tabletki z olejem z wątroby rekina. A my  naiwnie uwierzyliśmy mu jak amerykańskim naukowcom, wróżącym z krzyku świstaka jak z fusów świeżo zmielonej kawy Tchibo. Bo kwestionować to nam się tylko opłaca cenę przy biedronkowej kasie, gdy w gazetce promocyjnej kwota wołała czerwonym kapslokiem trzy grosze taniej. W dobie szeroko pojętego konformizmu i prokrastynacji, siedzimy na naszych idealnie wypracowanych z Ewką czy inną Lewandowską pośladkach, bo żadna rzewna nuta w radio nie powiedziała nam, że zmiany przyniosą nam ukojenie i suche oczodoły. Nauczeni kolejną bezsensowną aktualizacją systemu operacyjnego naszego smartfonu plujemy sobie w brodę, bo przecież jedenastka była bardziej intuicyjna, a przyzwyczajenie się do nowej, o 1mm większej czcionki jest zbyt bolesne dla naszego codziennego żywota. Nie zmieniamy niczego sami dopóki

Poczytaj mi, mamo

Było to w pierwszej lub drugiej klasie szkoły podstawowej. Wydarzenie zbyt małej wagi emocjonalnej i narodowej, bym zapamiętała dokładną datę. Przyszli. Oni. W moich oczach doskonali. Dojrzali. Wiedzący wszystko (a jak się po latach okazało: i nic). Popularni i hołubieni w całej szkole. Oni. Bohaterowie naszych opowieści podczas 10 minutowych przerw. Ośmioklasiści. Ogłosili konkurs szybkiego czytania. I wyszli. Tydzień później odbył się konkurs. Wygrałam, bo wygrywać lubiłam, a wówczas czytanie zajmowało mi tyle co teraz wymyślenie powodu, by tego nie robić. Bo sprzątanie. Bo praca. Bo netflix. Bo piórko latające po pokoju i każące się złapać zanim opadnie na podłogę. Bo kanapka. Bo nic i wszystko, i to w nanosekundę. Wygrałam. W wieku lat 7-8 czytałam szybciej niż połowa 14latków. Fakt miły, jednak niezasługujący na wspominki podczas rozmowy kwalifikacyjnej.  Wystarczający jednak, by zostać wyczytana i pogładzona po ramieniu na apelu szkolnym na zakończenie roku. Na

Lekcja anatomii

Mówi się, że człowiek składa się w 60-70% z wody, pozostałe zaś procenty przypadają lipidom, kwasom nukleinowym czy też składnikom nieorganicznym. Mam nieco odmienne zdanie na ten temat i chociaż moje ciało wydawałoby się być chodzącym zbiornikiem naparu z pokrzywy i niespożytej ilości skonsumowanej czekolady, wciąż zuchwale śmiem twierdzić, że człowiek w 90% składa się z małych gestów, przyzwyczajeń i tysiąca irytacji zbieranych czule przez lata i chowanych skrycie gdzieś w okolicach trzustki. I narracji, którą sam sobie wybrał, by przedstawić światu. Mój tata, na przykład, składał się głównie z trufli, które kupował nałogowo i które podjadał potajemnie, myśląc, że nikt nie usłyszy tuptania co dwie minuty do kuchni i szeleszczenia papierków, które godnie wtórowały perfekcyjnej dykcji Lucjana Szołajskiego, podkładającemu głos pod zapewne kolejny film o przygodach nieustraszonego Winnetou. Składał się (a przynajmniej jego ubranie) z sierści wszystkich obcych, często b