Asertywność. To obok pewności siebie, motywacji czy rozwoju osobistego najczęstsze hasło krzyczące do nas z okładek tych bardziej i trochę mniej ambitnych kolorowych pism. Kiedy wpiszemy to słowo w okienko którejkolwiek z wyszukiwarek internetowych, z pewnością zasypie nas lawina stron namawiających do tego, byśmy śmiało mówiły nie (wybaczcie, mężczyźni, jeśli tu trafiliście, ale, niestety, w zdecydowanej większość to nam zarzuca się bycie uległymi) i były dumne, nieustępliwe i zaprzeczały dla zasady wszystkiemu i wszystkim. Rozumiem. Asertywność to cudowna cecha, niezwykle przydatna do zdrowego współistnienia w społeczeństwie i która zapewne znacznie przyczynia się do właściwego działania naszych neuronów - a tym samym uodparnia nas na tzw. cholerę jasną. Wciąż się uczę odmawiania w sposób właściwy, nieurażający nikogo, ale wciąż stanowczy i bezdyskusyjny. Nie chcę, aby ktoś wchodził mi na głowę, narzucał mi swoją rację, kiedy przecież mam swoje zwoj
Let me tell you my version of the story...