Kuźnica. Floryda. Kuźnica. Białystok. Floryda. Cagliari. Białystok. Kraków. Vejle. Kuźnica. Białystok. Warszawa. Moje raptem (i aż!) dwudziestopięcioletnie życie mogłoby się streścić w tych kilku miejscach. Na trasie nabazgranej pospiesznie na mapie. Na (ostatnio) ciągłych przeprowadzkach. Nowych mieszkaniach. Współlokatorach. Pakowaniu. Rozpakowywaniu. Na stresie związanym z każdą przeprowadzką. Z zaczynaniem wszystkiego na nowo. Wolę jednak by zostało opisane we wszystkich znajomościach, które zawarłam pomiędzy jednymi współrzędnymi geograficznymi a drugimi. Pomiędzy jednym rozpakowywaniem walizki, a zapełnianiem jej po raz kolejny. Pomiędzy każdym nieśmiałym ,,cześć" i przyzwyczajaniem się do swoich mniej lub bardziej dziwacznych nawyków. Jako osoba, która została pobłogosławiona grupą stałych przyjaciół nabytych w wieku przedszkolnym, nie sądziłam nigdy, że spotka mnie coś więcej. Bo jestem i tak szczęściarą. Jestem otoczona przez grono
Let me tell you my version of the story...