W życiu każdej niepracownicy roku nadchodzi ten moment, kiedy zaczyna gubić swoje przednie ,,nie", które tak hołubiła i pieściła, odkąd tylko dowiedziała się, że nie idąc do szkoły z powodu mniejszego lub większego bólu głowy, można wyspać się do woli, zjeść śniadanie o 16 i nadrobić zaległości w oglądaniu ,,Czarodziejki z księżyca".
Niepracownica zaczyna zdawać sobie sprawę, że tak naprawdę pracuje. Pracuje za trzech, pięciu czy piętnastu, a przynajmniej tak przemęczonym głosem będzie opowiadać innym przez telefon. Bo przecież nie można być tak przemęczonym, pracując tylko i wyłącznie za siebie. I zapominać o nieprzeczytanych wiadomościach. Odwiedzających cię znajomych. Uczesaniu włosów czymś więcej niż tylko palcami. I to przed drzwiami zjeżdżającej po ciebie windy. Która zawiezie cię zaraz na twój open space.
Nie można padać na nos i marnować życia tylko dlatego, że wykonujesz swoje obowiązki. Nie godzi się zaniedbywać swoich codziennych powinności. Względem współlokatorek, które pewnie chciałyby zobaczyć cię w końcu z energią choć odrobinę większą od śpiącego żółwia, dzwoniącej po raz szesnasty dzisiaj mamy, która pewnie wzywa już wszystkich świętych i szuka telefonu kontaktowego do producentów ,,Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie", pani z ulubionej cukierni, której nie odwiedziłaś w tym tygodni jeszcze ani razu (a przecież o poziom cukru w organizmie trzeba dbać niemal tak samo jak o żaby z Doliny Rospudy - jeśli nie wierzysz, skonsultuj się z zaprzyjaźnionym lekarzem, farmaceutą, blogerem kulinarnym czy zwyczajnie zadzwoń do mnie), względem obcych klubów, których nie zdążyłaś jeszcze odwiedzić i ponarzekać na zbyt wysokie ceny wszystkiego czy też względem bloga, na który zaczęło już nawet zaglądać osoby z Rumunii, a ty wciąż nie znasz ani jednego słowa w ich ojczystym języku.
Nie można gubić swojego ,,nie" tylko dlatego, że stało się dorosłym.
Czytam i mam wrażenie, że to ja napisałam ten tekst o sobie. A raczej napisałabym, gdybym umiała to ubrać tak ładnie w słowa.
OdpowiedzUsuń