Będąc brzdącem, spędzałam godziny, bawiąc się i biegając na zewnątrz. Ze szczególnym upodobaniem wybierałam się na pobliską górkę, gdzie zimą zjeżdżałam na wypchanych sianem workach, latem obijałam kostki, pedałując zawzięcie na moim różowo-białym rowerku Barbie (wiem, wspominałam już o nim kiedyś, ale hej! nie na każdym dwukołowcu łamie się dziecięce noski) , a jesienią grzałam się przy ognisku i... szukałam jaszczurek. W wieku sześciu lat uważałam wspomniane gady za obślizgłe bóstwa, które zostały zesłane na ten padół, by zadziwiać wszystkich swoimi supermocami. Z wypiekami na twarzy słuchałam opowieści swoich sąsiadów na temat bliskiego spotkania z tymi niemalże mitycznymi istotami, a raczej z pozostałościami po nich. Nie chciałam zostać księżniczką czy wystąpić w kolejnym odcinku ,,Od przedszkola do Opola". Nie, ja chciałam znaleźć jaszczurzy ogon! Zwierzę gubiące części ciała i mające umiejętności ich odrastania - przecież to lepsze niż bohater niejednej disneyowskiej bajki czy szpak Mateusz!
Ogona nigdy nie znalazłam, z biegiem czasu zapomniałam nawet o tym, że kiedykolwiek go szukałam. Fascynacja jaszczurkami minęła całkowicie na jednej z lekcji biologii, gdy tylko dowiedziałam się o naszych (czytaj: ludzkich) nadzwyczajnych zdolnościach. Nasz naskórek regeneruje się co siedem dni, a rany i skaleczenia leczą się i znikają po tygodniu lub dwóch. Każda komórka w naszym ciele jest wymieniana na nową co siedem lat. Kto pamiętałby o jakimś zbędnym, porzuconym ogonie, mając samemu takie możliwości? Być co siedem lat właściwie innym człowiekiem było wówczas moim numer 1 na to-do list. Zaczynać od nowa co siedem lat. Odżywać co siedem lat. Gubić starą siebie niczym rzeczony ogon. Zostawiać w tyle wszelkie balasty. Moje źrenice upodabniały się do pięciozłotówki na samą myśl o tym. Odliczanie lat nigdy nie było dla mnie taką rozrywką (choć właściwie nigdy nie wiedziałam, od którego dnia powinnam zacząć...).
Dziś wiem, że nie muszę czekać siedmiu lat, by zacząć od nowa i stać się nową sobą. Każda przeprowadzka jest dla mnie nowym startem. Nową skórą. Nowe miasto, nowi ludzie, nowe ekscytacje, nowe problemy. Nowa szansa, by się zaprezentować. By olśnić swoją nową skórą (choć brzmi to raczej jak marna reklama kremu rozjaśniającego do twarzy). By się sprawdzić i przekonać się, czy wyjdziemy z nowej sytuacji cało, czy może zrzucimy ogon...
Komentarze
Prześlij komentarz